poniedziałek, 28 kwietnia 2014
Nie zgub Jezusa na I Komunii
Maj, który niedługo się rozpocznie jest wspaniałym miesiącem. Przyroda już na dobre obudziła się do życia i świat wygląda coraz piękniej. Jest to czas wielkich i ważnych wydarzeń dla młodych ludzi. Licealiści i uczniowie technikum piszą w tym czasie egzamin dojrzałości, a kolejny rocznik w podstawówce przystąpi do I Komunii Świętej. O ile ci pierwsi są w miarę dobrze przygotowani
(mam nadzieję), to ze świadomością dzieciaków bywa bardzo różnie. Często niestety rośnie nam kolejne pokolenie katolików na pół gwizdka.
Na przygotowanie dziecka do tego sakramentu składa się wiele czynników. Zazwyczaj ze stroną merytoryczną nie ma większych problemów. Katecheci/księża/siostry zakonne (niepotrzebne skreślić) czuwają nad tym, aby dziecko znało podstawowe modlitwy, prawdy wiary, regułkę do spowiedzi itp. Jednak zazwyczaj grupa dzieci pierwszokomunijnych liczy kilkadziesiąt osób i ciężko wytłumaczyć każdemu na czym to wszystko polega. Tu właśnie jest rola rodziców i chrzestnych, aby uświadomić dziecko o co w tym chodzi, rozwiać obawy i wyjaśnić wszelkie niepewności. Za tym zadaniem kryje się duża odpowiedzialność. Bowiem nie wolno nam wprowadzać dziecka w błąd, a jeśli nie jesteśmy pewni jakiejś kwestii, to musimy doczytać lub dopytać kogoś mądrzejszego w tej kwestii.
Nie zapominaj, że Eucharystia jest sakramentem, a więc przeżyciem duchowym. To my musimy uświadomić dziecku, że najważniejszy w tym wszystkim jest Pan Jezus, którego przyjmą do swojego serca. Tymczasem sami o tym zapominamy, będąc gdzieś pomiędzy próbą uroczystości, a załatwianiem restauracji na przyjęcie rodzinne. Jasne, to wszystko też jest ważne. Bez sedna sprawy, jaką jest Eucharystia, reszta nie ma sensu i staje się tylko pustym teatrzykiem.
Maj jest czasem, kiedy wszyscy sprzedawcy zacierają ręce, licząc na dobry utarg. Z roku na rok prezenty komunijne są coraz droższe i wymyślniejsze. Jezus już dawno się zgubił. Zagłuszony najnowszą konsolą, quadem, tabletem, komputerem, smartphonem i Bóg raczy wiedzieć czym jeszcze. A zdrowy rozsądek rzecz święta także przy obdarowywaniu naszych milusińskich. Dziecko nie potrzebuje tysiąca gadżetów, które i tak za rok się mu znudzą. Naprawdę nie widzę konieczności, żeby prezenty aż tak bardzo odchudzały portfele rodziny.
Z moich prezentów komunijnych przetrwała pięknie wydana Biblia z obrazkami, sztaluga, złoty medalik i książeczka do nabożeństwa. Nie dostałam zegarka, a reszta tych wspaniałych prezentów po roku, góra kilku przestała spełniać swoje funkcje lub po prostu z nich wyrosłam. Oczywiście mam jeszcze pamiątkowe kartki, albumy i różaniec. Myślę, że o takie prezenty warto się postarać. Biblia i to niekoniecznie ta "dla dzieci". Dobrze wydane Pismo Święte będzie służyć latami, a dziecko szybko wyrasta z dziecięcych opracowań. Medalik i różaniec jako klasyka gatunku. Ważne żeby były ładne i solidnie wykonane. Co do różańca, niekoniecznie ten złoty czy srebrny - szkoda będzie go używać.
Obecnie wydaje się mnóstwo książek dla dzieci. Wydawnictwa katolickie nie pozostają w tyle. Można dobrać modlitewnik, czy album dostosowany do wieku i upodobań dziecka. Jest możliwość wyjechania z milusińskim do jakiegoś świętego miejsca lub chociażby wzięcia udziału w którejkolwiek pieszej pielgrzymce. Dla młodego człowieka to może być wielka przygoda, lekcja zaradności i naprawdę duża frajda. Wspomnienia takich chwil pozostają w człowieku na zawsze.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Eee, nie zgadzam się. Różaniec zgubiony, medalik nie wiadomo, książeczka w stanie rozkładu ;) A rower z I Komunii służył mi do pierwszej liceum! ;D Oczywiście z przymrużeniem oka, bo rozumiem cel artykułu ;)
OdpowiedzUsuńWiesz, mój rower ukradli. Książeczkę szybko zamieniłam na inny modlitewnik, a ten został pamiątką. Biblia dla dzieci, czeka sobie spokojnie, aż chrześnica do niej dorośnie. Moja obecna jest dużo bardziej eksploatowana. Różaniec przeżył ze mną nawet moją pierwszą SPE, a potem jego miejsce zajął zwykły, drewniany.Ja w czasie komunii dostałam trochę pieniędzy i była to połowa zapłaty za pierwszy komputer. Po prostu drażni mnie typowo komercyjne podejście do tego wielkiego wydarzenia.
OdpowiedzUsuńBardzo mądry artykuł. Większość dzieci naprawdę nie wie, o co tak naprawdę w tym chodzi. Dlatego podziwiam i kłaniam się przed rodzicami, którzy potrafią poświęcić dziecku czas i siłę na cierpliwe tłumaczenie i przybliżanie tego Wielkiego Wydarzenia.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie zgadzam się. W ogóle uważam, że te sakramenty nie powinny być takie masowe i w konkretnym momencie. 2 klasa,to komunia praktycznie z góry narzucona, a nikt nie zapyta, czy to dobry moment dla dziecka. Lepiej byłoby później, bez tej całej oprawyi szumu prawie, jak na weselu..
OdpowiedzUsuńNawet jeżeli dzieci same z siebie nie rozumieją pewnych rzeczy, to możemy je bardzo dobrze wytłumaczyć. Z dzieckiem trzeba rozmawiać. Moi rodzice do samego końca mnie przekonywali, że nie będzie prezentów na Komunię :)
UsuńWedług mnie to prezentów w ogóle być nie powinno. Większość dzieci to już od września nie może się doczekać trzeciej niedzieli maja; tylko że nie z tego powodu, co należy... to smutne. Jak ja przystępowałam do I Komunii, to szczerze mówiąc, do końca nie wiedziałam, że w ogóle coś dostanę. Potem się trochę zdziwiłam:) Do dziś mam album pamiątkowy od dziadków, warcaby, zegarek, a różańca używam do teraz :) Cieszę, że dziadkowie wtedy mi dużo wyjaśnili, a potem chodzili ze mną do Kościoła..., może dzięki nim teraz jestem prawdziwie wierząca :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i dziękuję za materiały :-)
Mnie przeraża ten cały komunijny szał. Dzieciaki zamiast myśleć o tym, że zaraz przyjmą do serca Jezusa, zastanawiają się jakie prezenty dostaną od rodziny. Dzieciaki rzadko dostają Biblię czy medalik, które mają być pamiątkami tego dnia a nie nagrodami za przetrwanie tych wszystkich przygotowujących do komunii lekcji religii. Teraz kupuje się skutery, laptopy, telefony. Słowem gadżety w ogóle z Bogiem nie związane. A co gorsze to rodzice sami nakręcają dzieci na taki konsumpcjonizm. Mamusie zamiast dogadać się co do skromnego i taniego stroju dla dzieci, wymyślają cuda, chcąc ubierać córeczki jak księżniczki. I po co to? Żeby się pokazać? Chyba tego nie zrozumiem nigdy. Ps. Dziękuję za odwiedziny! :)
OdpowiedzUsuńU mnie w parafii już ad dawna (na pewno więcej niż 10 lat) zamiast sukienek mamy alby dla dzieci I Komunijnych. Gadżety nie dość, że nie są związane z Bogiem, to jeszcze w ogóle dziecku niepotrzebne :) Pozdrawiam
Usuń