Pamiętam dobrze tamten czas. Paczka koleżanek i kolegów, trochę wyobraźni i całe dnie poza domem. Dzieciństwo wspominam zawsze z uśmiechem na ustach. Świat wydawał się nie mieć końca. Jednego dnia mogliśmy być na królewskim dworze, kolejnego podróżowaliśmy statkiem kosmicznym do granic galaktyki, a jedynym naszym zmartwieniem było, czy rodzice pozwolą nam oglądać film po dzienniku. Z drugiej strony był to czas wypełniony tęsknotą za niezdobytą jeszcze dorosłością. Chcieliśmy jak najszybciej spełniać nasze dziecięce marzenia.
Z dzieciństwem pożegnałam się już jakiś czas temu. To był czas wielkich wyzwań, jak nauka jazdy na rowerze, czy wiązania sznurówek. A także zwycięstw, gdy tylko udało mi się te wiązane buty okiełznać. Chociaż przede wszystkim pamiętam to jako okres wielkich i jeszcze większych marzeń. Dziś już wiem, że części z nich nigdy nie spełnię. Piosenkarką nie zostanę, bo jak dotąd talent nie chciał przyjść; księżniczką też nie – no cóż brak księcia w okolicy swoje robi. Nie żałuję ani chwili przeżytej dotychczas, nigdzie też nie chcę wrócić. Pomijam kwestię wszystkich komplikacji związanych z podróżowaniem w czasie – tematyką szeroko poruszaną w różnej maści filmach fabularnych i książkach.
Co sprawia, że tak wiele ludzi tęskni
za czasami, które już minęły? Powodów znajdę pewnie tyle ilu
ludzi przeczyta ten post, ale skupię się na najciekawszych. Po
pierwsze istnieje coś takiego, jak strefa komfortu. W skrócie
chodzi o to, że mamy swój zakres niezmiennych nawyków, rzeczy do
których się przyzwyczajamy. Zawsze na początku to, co było
wcześniej, wydaje się lepsze. Na dodatek nasza pamięć jest
zawodna i bardzo wybiórcza. O ile nie przeżyliśmy jakiegoś
wstrząsu, to zazwyczaj lepiej zachowujemy w pamięci dobre
wspomnienia. Pozostaje jeszcze kwestia nowego doświadczenia.
Zapominamy, że z czasem zmienia się nasz sposób myślenia. Aby się o tym przekonać, wystarczy
pobyć trochę z dziećmi, pobawić się z nimi. Zauważ, że to nie
bawi cię tak jak dawniej.
Często zapominamy o tym i myślimy, że
kiedyś było lepiej. Zauważamy tylko jedną stronę medalu i póki
nie podróżujemy w czasie, wszystko jest w porządku. Później
przyjdzie doświadczenie i okaże się, że przeszłość wcale nie
była taka różowa, jak ją zapamiętaliśmy. Niech za doskonały
przykład posłuży nam film „Ile waży koń trojański”
Machulskiego. Kto nie widział, niech lepiej szybko nadrabia
zaległości.
Ja sama łapię się na tym, że ciągle
na coś czekam: na weekend, na święta, wakacje, na swoje urodziny.
Szybko jednak się reflektuję i staram się żyć tak, żeby każdy
dzień był szczęśliwy i wyjątkowy. Wtedy wiem, że czas nie
ucieka przez palce i bycie tu i teraz ma sens. Powoli dążę do
realizacji swoich marzeń. Pamiętaj, że jeśli wspominasz za bardzo
przeszłość i za daleko wychodzisz w przyszłość, to nie żyjesz
w teraźniejszości – tak, jakby cię nie było. Póki co rezygnuję
z wycieczek w czasoprzestrzeń. Boję się tam za bardzo namieszać,
więc zostawiam to ekspertom nie tylko filmowym.
Świetny blog! Na prawdę mi się podoba. Z chęcią go polecę, a w tym czasie zapraszam również do mnie http://grzymalciablog.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńMyślę, że z biegiem czasu dostrzegamy wszystkie zalety danego okresu i wypieramy niemiłe wspomnienia.
OdpowiedzUsuńTak, tylko szkoda, że do tego potrzebny nam jest pewien czas.
UsuńJa tęsknię za tym, że tak naprawdę niewiele ode mnie wtedy zależało, że było łatwiej, zawsze ktoś prowadził. Teraz, no cóż...cycki w górę i do przodu ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie
Ja lubię, jak wiele ode mnie zależy. Chodzi tylko o to, żeby cieszyć się każdym dniem. Zapraszam częściej
UsuńJa niby też. Ale nie tęsknisz czasem za tym, że ktoś poprowadził za rękę? Ja czasem tak, dorosłość i samodzielność to piękna, ale trudna sprawa i czasem na minutę, na 2 chciałabym wrócić do bajek na dobranoc, zabaw cały dzień i świadomości rodziców zawsze obok ;)
UsuńCzasami tak, ale nie patrzę na to jednostronnie. Trzeba by przyjąć dzieciństwo ze wszystkim, co ze sobą niesie. Na przykład niemożność przeczytania wszystkich ulubionych książek :)
Usuń