piątek, 25 kwietnia 2014

Dżem, biret i krokodyle łzy - z życia wzięte

Na fotografii: Maciek Balcar i ja 
Ostatnio żyję bardzo intensywnie - niedojadam, niedosypiam i ogólnie dzieje się dużo. Jak to mówią, wyśpię się po śmierci. Postanowiłam się podzielić moimi wrażeniami z ostatnich dni. Mam nadzieję, że nieco inna forma bloga się spodoba, choć z założenia to nie miał być pamiętnik. Jednak styl życia polega nie tylko na sposobie myślenia, a także na wydarzeniach. 

 Jestem osobą bardzo zaangażowaną w życie kulturalne w mojej okolicy. Można mnie spotkać na wystawach, wieczorkach poetyckich, przedstawieniach teatralnych itp. A jeżeli w grę wchodzi koncert i to jeszcze takiej gwiazdy jak Dżem, to potrafię przez miesiąc czekać i jarać się tym jak głupi bateryjką. Bilet - prezent urodzinowy od chłopaka, otrzymany już prawie 2 miesiące temu i pozostawało czekać i odznaczać dni w kalendarzu.

Wreszcie nadszedł ten dzień. Zjechało się naprawdę sporo osób, w końcu zespół bawi i uczy życia kolejne pokolenia już od 35 lat. Wiekowym już muzykom naprawdę nie można było odmówić pozytywnej energii i charyzmy. Bawiłam się świetnie, jak dopisze szczęście to powtórka w czerwcu na wielkim jubileuszu. Po koncercie jak dla mnie rzecz najważniejsza autografy, zdjęcia i kilka słów z muzykami. Niestety okres przedmaturalny nie pozwolił mi stworzyć żadnego wspaniałego dzieła, ale wszystko jest do nadrobienia. Udało mi się zebrać podpisy wszystkich członków zespołu na biografii artystów. Każdemu fanowi ekipy ze Śląska polecam książkę: "Dżem, Ballada o dziwnym zespole". Nie byłabym sobą, jakbym nie wyszła z koncertu bez zakupów w sklepiku zespołu. Krótko mówiąc, stałam się posiadaczką nowej koszulki.

Uważam to za cudowny sposób świętowania końca szkoły. Dzisiaj właśnie przestałam być uczennicą liceum ogólnokształcącego. Całkiem szybko minęły mi te trzy lata i myślę, że będę czas szkoły średniej wspominać bardzo miło. Na apelu ktoś wypowiedział słowa, że wkraczamy w grono dojrzałych i dostojnych absolwentów (hahahaha). Ja nie czuję się ani dojrzale, ani tym bardziej dostojnie, więc nie wiem po co ten cały patos. Czeka mnie jeszcze egzamin, którego nazwy nie wolno wymawiać, bo jest siła i moc w nim ukryta, budząca przerażenie w oczach przeciętnego człowieka. Jednak powiem: MATURA(tadada daaaaaaaaam).

Uroczyste pożegnanie dostojnych absolwentów przygotowali nasi młodsi koledzy. Mimo że nie obyło się bez drobnych potknięć, uważam, że poradzili sobie fenomenalnie. Jako drobny upominek każdy z nas prawie-maturzystów dostał granatowy biret - brawo za pomysł. Dostałam dyplom za udzielanie się w wolontariacie. Uczniowie pożegnali nas wykonaniem utworów "Szczęśliwej drogi już czas" i "Ale to już było". Myślę, że nie tylko dla mnie takie chwile są bardzo wzruszające. Czasy liceum były czymś wspaniałym, ale przede mną otwiera się teraz coś nowego. Świat należy do mnie! Trzymajcie kciuki już 5 maja.

5 komentarzy:

  1. A czemu byłaś ubrana na zakończeniu w taki sposób?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. biała bluzka + długa góralska spódnica. Nieco inne podejście do eleganckiego stroju :)

      Usuń
    2. Ale zdajesz sobie sprawę z tego, że po pierwsze, to była szkolna uroczystość - czyli tak na prawdę obowiązuje "dress code". A po drugie... to jednak nasza kultura nie jest góralską i taki ubiór jest co najmniej dziwny?

      Usuń
    3. No to był dziwny, niecodzienny, jak najbardziej odświętny. Fajnie, że zwróciłaś/zwróciłeś na to uwagę. A poza tym obecne województwo dolnośląskie jest misz-maszem kulturowym i jeszcze nie posiadamy zachowań i strojów typowo regionalnych. Wszystko tak naprawdę zależy z jakiej części polski, kto pochodzi. Pozdrawiam.

      Usuń
  2. oja super;)


    ps. a u mnie? OLDSCHOOL - ROSES na blogu :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...